Wielkomiejska gangrena. Krzysztof Kloc.


Książka napisana jest w akademickim stylu. Podzielona jest na rozdziały, z których każdy dotyczy innej składowej krakowskiego rynsztoku okresu dwudziestolecia międzywojennego. Rozdziały otwiera trochę naukowych definicji i ich wytłumaczeń. Autor objaśnia dane zagadnienie i następnie przechodzi do drążenia tematu. 

Tu dla mnie zaczyna się pierwszy konflikt pomysłu na książkę. Z jednej strony mamy dane przytoczone z różnych źródeł, czasami niepełne, czasami przekoloryzowane jak w przypadku policyjnych statystyk, lub artykułów prasowych. Różne instytucje bardzo różnie podchodziły do skrupulatności prowadzenia zapisków, stąd liczby są tylko po to żeby wskazać tendencję, lub orientacyjną liczbę np. napadów rabunkowych. Z drugiej strony każdy rozdział, czy to o prostytutkach czy o kieszonkowcach zawiera niesamowite historyjki, które wprowadzone są jako cytaty z artykułów albo opowiedziane przez narratora. To się w założeniu uzupełnia i z pozoru wygląda dobrze, lecz po pokonaniu kolejnych stron coraz bardziej zaczyna brakować kolejnych historyjek i następnych przytoczeń notatek prasowych. Te wstawki nadają pracy upadłą duszę i oddają stęchłą atmosferę miasta.

Po którymś rozdziale już wiedziałem, w którym momencie autor wyczerpie temat i przejdzie do następnego. Dlatego tu mój drugi zarzut. Książka pokazuję okrutny Kraków lat 20tych i 30tych ale tylko jednym paluszkiem od stopy wchodzi do tej zgniłej, przepełnionej krwią i wydzielinami mazi. Autor pokazał nam bramę na zamglonym Stradomiu, opowiedział co jest za ciężkimi drzwiami kamienicy, ale nie zostawił do nich klucza. 

Trzeci zarzut dotyczy składu. Co kilka, kilkanaście stron pojawiają się fotografie. O wiele atrakcyjniej byłoby odnosić tekst do zdjęć, gdyby były one podpisane (ich spis jest na końcu książki). 

Czy książkę warto przeczytać? Oczywiście, że tak. To są te same ulice i budynki, którymi obecnie chodzimy, albo w których spędzamy czas. Materiał porusza kawał historii miasta i warto go znać. Ale na pewno to jest dopiero wstęp. Lekko ponad dwustu stronicowe streszczenie dwudziestu lat upadku moralnego Krakowa nie może mieć innej nazwy jak prolog. Nie pozostaje więc mi nic innego jak wygłosić tu apel o więcej, bo patrząc na listę źródeł z których autor korzystał, na pewno kryją one w sobie jeszcze wiele mrocznych krakowskich legend. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty