Krótka historia siedmiu zabójstw. Marlon James.



Krótka. No wcale nie jest taka krótka. Zwłaszcza w momentach, w których użyto celowego zabiegu dosłownego tłumaczenia z patios na polski. Tekst rozlewa się ciągiem na kolejne strony. Dialogi wymieszane są z narracją. W ogóle to wszystko jest wymieszane. Postacie z różnych klas społecznych, które łączy beznadziejny los przeżycia na Jamajce. Okrutnej wyspie. Tam tekst nie opisuje życia na Jamajce w latach 70tych. Tekst jest tym życiem. Niehigienicznym życiem, do tego brudnym i ubogim. A nawet jak z Jamajki przenosimy się do Nowego Jorku to wcale nie wyrywamy się z pętli bestialstwa. Po prostu do smażonego kurczaka dodawany jest jeszcze całe wielokulturowe menu jakie ma do zaoferowania amerykańska aglomeracja. Wiesz o co mi chodzi? Nie. No właśnie, po przeczytaniu książki też nie będziesz wiedział o co chodzi.

Historia. A bo to jedna? Może gdyby to sprowadzić do opowiadania o rozwoju jamajskiej przestępczości zorganizowanej to udałoby się zamknąć w określeniu „jedna”. Ale tu zlewa się kilkadziesiąt historii i nie tylko zabójstw. Bo czy można powiązać politykę karaibskiego kraju z zaangażowaniem społecznym muzyka reggae, działalnością CIA i codzienną brutalnością gangów? Tak można. Nie jest łatwo przez to przebrnąć, ale okazuję się, że walka z wpływami komunistycznej Kuby może mieć coś wspólnego z przemytem kokainy do Miami. Akcja toczy się od końcówki lat 60tych do początku lat 90tych. Dotyka wszystkich grup społecznych, opcji politycznych, oraz używek. Tak, jednak można by podsumować te kilkanaście historii, jedną historią. To historia jamajskiej ekspansji kolumbijskiej koki w Stanach. 

Siedmiu. Wcale nie siedmiu. Bo na trupach ta książka została napisana. Nie ma tu żadnego poszanowania dla życia ludzkiego. Dla godności gwałconych kobiet, a nawet mężczyzn. Pod koniec to już nie wiadomo, kto jest gwałcony przy użyciu przemocy, a kto chce być gwałcony. No i te daty. Co chwilę pojawiają się daty. Daty są tu ważne, ale i tak nie sposób ich zapamiętać. 

Zabójstw. Niby odebranie życia to najpoważniejsze przestępstwo. Niby. Okazuje się jednak, że można człowiekowi odebrać człowieczeństwo na kilkadziesiąt innych sposobów. Wychodzi na to, że Jamajczycy są specjalistami od upokarzania i odbierania godności. W tle leci reggae i szumi morze. Może i plaże są piękne. Ale one służą do tego, żeby w nocy dokonywać na nich egzekucji. Reggae też jest ważne, ale mimo że wszyscy słuchają to nikt nie przejmuję się ważnymi słowami. Słowa uczą, ranią, ale to ołowiane kule są szybsze i sprawniejsze. I co ciekawe, wszyscy są tu chciwi, ale po przeczytaniu odnosi się wrażenie, że mimo że chcieli mieć wszystko, to wcale nie chodziło tu o pieniądze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty