Wielkomiejska gangrena. Krzysztof Kloc.

Książka napisana jest w akademickim stylu. Podzielona jest na rozdziały, z których każdy dotyczy innej składowej krakowskiego rynsztoku okresu dwudziestolecia międzywojennego. Rozdziały otwiera trochę naukowych definicji i ich wytłumaczeń. Autor objaśnia dane zagadnienie i następnie przechodzi do drążenia tematu. Tu dla mnie zaczyna się pierwszy konflikt pomysłu na książkę. Z jednej strony mamy dane przytoczone z różnych źródeł, czasami niepełne, czasami przekoloryzowane jak w przypadku policyjnych statystyk, lub artykułów prasowych. Różne instytucje bardzo różnie podchodziły do skrupulatności prowadzenia zapisków, stąd liczby są tylko po to żeby wskazać tendencję, lub orientacyjną liczbę np. napadów rabunkowych. Z drugiej strony każdy rozdział, czy to o prostytutkach czy o kieszonkowcach zawiera niesamowite historyjki, które wprowadzone są jako cytaty z artykułów albo opowiedziane przez narratora. To się w założeniu uzupełnia i z pozoru wygląda dobrze, lecz po pokonaniu kolejnych...