DJ na wesele wg. Trakmajstra

   Najważniejszy punkt tego tekstu to uświadomienie sobie, że są takie wesela, gdzie tzw. masę taneczną stanowią roczniki, które wychowały się w takich czasach, okolicznościach i środowisku, że chcą zarówno usłyszeć  i bawić się do "Cykady na cykadach" Maanamu, "Voo Doo People" The Prodigy i "California Love" 2Paca. A kawałki te umiejętnie zmiksowane poniosą także przez parkiet ciocię Zosię i wujka Krzyśka, co pomimo jakiś tam operacji na raka prostaty ten jeszcze jeden raz postanowił zabłyszczeć w tańcu mokasynem.
   Druga kwestia to moje przeświadczenie oparte na wielu weselichach na których się bawiłem, że dobry zespół to podstawa i DJ wcale nie jest lepszy od Casio, gitary, trąbki i dobrego wokalu. Ale DJ, ma w swojej bibliotece takie numery których nie ma zespół. DJ potrafi je podać w taki sposób w jaki nie zrobi tego zespół i wreszcie DJ wznosi wesele na poziom dyskoteki i samo wejście DJa powoduje, że duża część imprezowiczów czuje się swobodniej.
   W moim wydaniu DJ nie jest obytym w biesiadnym żargonie wodzirejem, który do każdego w śmieszny sposób zagada, który poprowadzi zabawne, ale tandetne rozgrywki z bananem, balonem czy czymś innym w roli głównej. Ja być może na bieżąco coś wymyśle. Ale do biesiadnej pracy z mikrofonem się nie nadaję. Zagrałem na dwóch weselach i chcę więcej. Wierzę, a wiarę swą opieram na uśmiechach ludzi dla których grałem, że jestem w stanie zbudować most pomiędzy Kazikiem, Sean Paulem, a zespołem Bolter. Idealna dla mnie sytuacja to, gdy goście Państwa młodych to osoby wywodzące się raczej z trochę większych miasteczek, bez obciążeń genetycznych w postaci naturalnego pędu lania się po mordach, bo co to za wesele bez awantury… To ludzie których dzieci mające obecnie w okolicach 30tki słuchali Chemical Brothers, byli kiedyś na koncercie Paktofoniki i całkiem niedawno tańczyli w klubie do przebojów Rihanny. Ich rodzice natomiast także są na weselu i nogi same ich porywają, gdy słyszą Bregovica z Kayah, Boney M, czy Kombi. A tak poza tym to mają wyższe wykształcenie i z pozoru są przykładną rodziną. Pomijamy fakt, że ona sześć lat temu jako pracownica jednego z urzędów centralnych była na szkoleniu i wdała się mały romans z przełożonym. Najbliższe otoczenie coś wyczuwało, że relację od tego momentu między małżonkami nie były już takie same, być może on zaczął pić... Ale tego tematu tu nie poruszamy…
    Co by między nimi się nie działo, ja sprawie że w tańcu mimo, że są za starzy na seks i za młodzi na sen to odnajdą z powrotem ścieżkę ku miłości. Utwory będę podawał na różnoraki sposób, niektóre, będące hitami, ale kontrowersyjnymi hitami. Bo mają zbyt agresywną gitarę, bo tempo to 170, bo na weselu daggaring nie przejdzie. To takie numery wpuszczę na refren, dwa, żeby podbić, żeby wyciągnąć na parkiet tych którzy zawsze gardzili Disco Polo Relax, a jak już będą na parkiecie, to aby sekcja emerytek od strony panny młodej nie połamała sobie nóg, złamie konwencje Szatana jakimiś polskimi hitami z lat 80tych, a nawet dam królowej Maryli rozwinąć skrzydła. I będzie te skrzydła rozwijała przez całą długość piosenki. A sekcja emerytek nie po to przez ostatnie lata koczowała po szpitalach w oczekiwaniu na nową protezę z NFZ, aby teraz na weselichu siedzieć i wpierdalać kolejnego krokieta, którego lekarz zabronił. Nogi są po to, żeby tańczyć. Więc nie będę dodawał żadnych efektów, nie będę skracał. Niech ona śpiewa i cała sala razem z nią. Niech w kółeczku wszyscy nucą refren i zabawa trwa. A co. Fajnie by było gdybym znów mógł grać w formie niespodzianki, dodatku do zespołu i uzupełnić repertuar o te wszystkie sztosy od lat 60tych do współczesnych. I na prawdę mam frajdę w puszczaniu Czarno-Czarnych czy jakiś boogie discowych bangerów z lat 70tych, na zmianę z bieżącymi Will.I.Ami.
     Dobra, tak się tu rozmażyłem o swojej roli, a przeglądam sobie oferty prezenterów na wesela i muszę przyznać,  że porwanie się na zagranie całego wesela, które trwa czasami naście godzin to poważne wyzwanie. W sumie na weselu inaczej się gra, bo nie gra się cały czas, bo są przerwy na torcik, rosołek i wódzitsu i przemówienie pastora. I w sumie nie gra się tak dynamicznie jak na zwykłych imprezach, to jednak playlistę trzeba mieć solidnie rozkminioną, żeby rozplanować siły swoje i gości na całą noc szalonej imprezy. Także powiem Wam szacun dla tych wszystkich wodzirejów Tomków, Grześków i Marków którzy z własnymi kolorofonami tułają się po Polsce, bo łatwej roboty nie mają.
  

Komentarze

Anonimowy pisze…
Zagrałeś? A na czym? W jakich tonacjach? Jakich skal używałeś improwizując??? Może jednak puszczałeś a nie grałeś???...
cietydzwiek pisze…
Tak puszczałem piosenki. Jednak dalej będę używał słowa "gram", "grałem", "zagram" do wykonywania tej czynności puszczenia piosenki. I uważam, że jest to na tyle uniwersalne słowo, że nie jest to nadużyciem.
Anonimowy pisze…
Poplułem monitor, gdy czytałem o sekcji emerytek :) Siwy
Anonimowy pisze…
Jarek jesteś pierdolonym hardkorem��
Pozdro
Fala Messenger
Anonimowy pisze…
już widzę tych improwizujących na weselach....Panie muzyk nie masturbuj sie pan wiedzą muzyczną tylko wrzuć jakiś link to ocenimy co warta pana muzyka...

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty