Ona ma kilka godzin...

   Ostatnio spędziłem kilkanaście godzin z kolegami-djami na branżowych dyskusjach. Słuchałem, coś dorzuciłem od siebie, ale najważniejsze jest to, że uświadomiłem sobie wyjątkowość okoliczności w jakich przychodzi nam pracować.

   Koledzy słusznie zauważyli pewną prawidłowość. Wywodzimy się ze środowiska klubowego, ale trafiając na wyjątkowe wydarzenia jakimi są wesela, czy np. urodziny mamy szansę dać rozrywkę osobom, które na co dzień nie chcą, nie lubią, lub nie mogą uczęszczać do dyskotek.

   Do rzeczy. Nie chcą. Bo dla nich zgiełk przepełnionego lokalu jest przytłaczający, bo odrzuca ich myśl o widoku zasapanych noszeniem piwa grubasów. Bo robi im się niedobrze, gdy w tańcu wystrzelony sterydziarz zaczyna dotykać ich aksamitną skórę.

   Nie lubią. Bo dla nich taniec to czynność intymna. Lubią tańczyć dla siebie, dla tego jedynego, ewentualnie w gronie zaufanych osób podczas rodzinnej imprezy. Nie chcą być częścią blichtru ciemności. Nie chcą nocy dawać szansy by zawstydziła dzień.

   Nie mogą. Bo ich kochankowie, narzeczeni, czy mężowie trzymają je pod kloszem. Panowie zdają sobie sprawę z wyjątkowej urody swoich wybranek. Panowie widzą jak inni panowie patrzą się na nie. Z różnych powodów, o których nie będę się teraz rozpisywał zazdrość oraz chęć bezwzględnej kontroli nad kobietą powoduję, że przez większość roku one mogą pokazać się tylko im. Szansa na ubranie szpilek, jakiejkolwiek sukienki w której i tak będą wyglądać rewelacyjnie pojawia się raz, dwa, może trzy razy do roku. I jednymi z takich okazji są właśnie wesela na których gramy.

   Teraz przejdźmy do odpowiedzialności dja za misję jaką ma do wykonania. Trzeba zrozumieć, że ta dziewczyna uwięziona w podmiejskiej willi właśnie dostała anielskich skrzydeł, właśnie promienieje podczas popołudniowych promieni Słońca, czekając przed salą weselną na przyjazd Młodej Pary. Impreza weselna, która za chwilę się zacznie jest dla niej jedną z nielicznych szans, by mogła zakręcić tym niewinnym tyłeczkiem na parkiecie.

   Radosne, naturalnie pełne usta nigdy nie muśnięte sztachem nikotyny. Stópki, które nigdy nawet nie zbliżyły się do klubowego rynsztoku, na który składają się rozlane browary i krople potu pełne mefedronowych wyziewów. Psioszka, która nigdy nie była skalana sikaniem w dyskotekowej toalecie i na samą myśl o tym zamyka się w sobie i krzyczy: A fuuj! Ta dziewczyna nawet nie ma apki Ubera do nocnych powrotów z miasta, bo przecież nie wychodzi na miasto.

   Teraz ma chwilę wolności. Bezpieczne otoczenie i o jedna lampka wina za dużo. Tylko ten wzrok lubego trochę psuję atmosferę. Cały czas podąża za smukłym ciałem, czy aby w tanecznym wirze jakiś wujek zbyt mocno nie przytulił kwiatuszka do siebie. Mimo, że nie odnalazła by się pośród laserów, bassów i brokatu, to schodząc z drabiny z koszem czerwonych jabłek jest bardziej seksowna niż każda królowa dancefloru z rozlewającym się dupskiem.

   Ona ma kilka godzin, by niosły ją dźwięki, a Ty dju masz kilka godzin, by nie zepsuć jej tej nocy. Nie uwolnisz jej. Nie porwiesz, nie wsadzisz do auta i nie dasz jej nowego życia. Na nią czeka dziecko, pogodziła się ze swoim losem, zresztą nie umiała by inaczej żyć. To chodzi tylko o te kilka godzin teraz i obolałe nogi jutro.

   Tak więc moi drodzy, niektórzy twierdzą, że praca dja to prosty fach nie niosący ze sobą żadnych poważnych wyzwań. Mam nadzieję, że w powyższym wypracowaniu udało mi się pokazać poważniejszą stronę naszej roboty i od teraz będziemy mogli liczyć na większe uznanie naszej pracy. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty