Czułość - Piotr Fiedler

 

Piotr Fiedler - Czułość

Dostaje sporo pytań co to za książka z której cytaty wrzuciłem na story w Instagramie więc, aby nie odpisywać na te 8 wiadomości. Piszę tutaj moją recenzję, która nie wiem czy wyczerpuję znamiona recenzji ale nic więcej o tej powieści nie jestem w stanie napisać.
Gościu jest poetą i złamanym sercem klubowej Warszawy. Poprzez pracę w gastronomii jako selekcjoner czy szklankowy oprowadza po wnętrzach lokali, pokazując ich brud. I pokazuje też brudne wnętrza klienteli tych miejsc. Z tymi klientami od początku ma problem, bo przez całą powieść ich nienawidzi, ale cały czas w jakiejś formie dla nich pracuje. Tak bardzo jak nie cierpi ludzi i wszystkich ich przywar tak bardzo ich potrzebuje i poszukuję ich, a zwłaszcza ich pieniędzy, dóbr i seksu.
Pierwsza część to historia jego rozstania z dziewczyną, utraty pracy i coraz bardziej ochoczego wskakiwania pod pędzący pociąg nazwany używkami. Miedzy kolejnymi, czasami szalonymi scenami z życia poety alkoholika trafiają się wstawki, które chyba mają usprawiedliwić jego postawę. To przywołanie dzieciństwa i tego jak był traktowany przez rodziców a zwłaszcza przez ojca. Trochę to psuję dynamikę, bo wybiela to bohatera, który jest tu zimnym i wyrafinowanym skurwysynem ruchającym narzeczone, żony, matki i ich córki.
Co kilka stron pojawia się nowa kobieta i nowa przygoda seksualna. Używki głównie te same polegające na eksperymentach z wybielaniem tym razem nosa. Pośród tych polowań i uniesień jest też miejsce na rozważania egzystencjalne. To od jednej do dwóch stron takiego pisania o jestestwie, o hipokryzji w życiu, o tym kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Dużo spostrzeżeń i porównań. Często kończą się one bardzo pomysłową i szyderczą puentą. W ogóle dużo tu fajnych zdań się pojawia. Tak jak trzeba uważać, żeby się nie nabrać na te rozważania o życiu (wystarczy przeczytać kilka z początku - później się powtarzają tylko autor ma bogaty zasób słów i zmienia je w zdaniach) tak trzeba też uważnie czytać, bo jest tu kilka perełek które pójdą w świat.
W drugiej części książki autor zapomina o rodzicach na rzecz poświęcenia tych dwustu stron miłości swojego życia. Oczywiście jako, że cała książka to historia beznadziejna, bez happy endu. Ta miłość też nie ma szans i teraz to walka z tym uczuciem jest motorem usprawiedliwiającym skurwysyństwo bohatera. Dalej rucha, dalej pije i dalej ćpa. Dalej jest tu brudna Warszawa, która jak się okazuję jest taka jak każde inne miasto w Polsce tylko, że tu jest tego więcej i szybciej. Dalej są rozważania tylko teraz poświęcone uczuciu i sercu zamkniętemu w klatce z żeber.
Całość czyta się w miarę dobrze. Są sceny wulgarne, są momenty zadumy. Jeśli ktoś pracował, lub był elementem branży gastronomiczno-upadkowej na pewno odnajdzie się w tym labiryncie zadymionych przestrzeni, gdzie odór szczyn miesza się z drogimi perfumami, a smród żygowin zapijany jest wódką z pieprzem. Taka właśnie jest tak książka. Duży minus za to, że bohater pije Bushmillsa. Tego się nie da pić i nie wierze, że jako pracownik gastronomi to pił.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty