Marketing klubu, a komfort pracy dja


   W kolejnych miastach i klubach spotykam się z różnym podejściem do marketingu klubów. Są to często przypadki skrajnie różne i dzisiaj chcę opisać właśnie konsekwencje reklamy klubu, która stawia na miejsce, a nie na muzykę i dja co ma bezpośredni wpływ na komfort naszej pracy. Posłużę się tu plakatem promującym imprezę w krakowskim klubie Noise. A zrobię to tylko dlatego, że treść w nim zawarta idealnie oddaje sytuację w jakiej znajduję się wielu djów jak Polska długa i szeroka.

   Zacznijmy od analizy plakatu. Przekaz jaki on niesie to data i miejsce dwóch imprez wchodzących w skład tzw. "Andrzejek". Do tego możemy wywnioskować, że skoro jest wzmianka o rezerwacjach to zapewne można liczyć na jakieś pakiety stolikowo-konsupcyjne dla większych grup. Natomiast brak jakichkolwiek informacji o muzyce, o djach i o atrakcjach towarzyszących. Czy kogoś ta reklama skusiła czy nie, w to nie wnikam bo nie to jest przedmiotem analizy. Mnie interesuje jak taki przekaz wpłynie na komfort pracy djów i jakie konsekwencje może nieść. Więc zacznijmy  od wariantu negatywnego.

   Komunikat sformułowany tak jak na tym plakacie może przyciągnąć klubowiczów o różnym wieku, z różnych płaszczyzn społecznych, z różnymi przyzwyczajeniami i oczekiwaniami. Biorąc pod uwagę, że to Andrzejki, które są traktowane przez wiele osób jako jedna z niewielu okazji, aby wyjść z domu celem nocnego imprezowania może okazać się, że przed djem zbierze się grono osób z całkiem odmiennymi gustami. A jako że zapewne, co sugeruje plakat ludzie dokonali być może nawet i płatnej rezerwacji to mogą prezentować bardzo rozdmuchaną postawą roszczeniową wobec niego. Nie zdziwią mnie więc prośby o "coś polskiego, rockowego" z jednej strony, jak i o "coś Jacksona z dedykacją dla ekipy z Tesco" z drugiej. Przy tak różnorakich oczekiwaniach dotyczących muzyki djowi, pozostanie albo pogodzić się z rolą szafy grającej i w dodatku trochę obniżyć barwę głosu, aby ładnie zapowiadać piosenki, albo ignorować sugestię najlepiej wiedzących klubowiczów i forsować swój sound. I to rozwiązanie może być całkiem sprytnym wyjściem z sytuacji. Ale… Ale śmiem twierdzić, że skoro manager lokalu wypuścił taki plakat, to jego oczekiwania wobec pracy dja będą krótkie i zwięzłe: MA BYĆ DOBRZE! Wobec tego manager nękany przez kolejnych rozgrzanych do czerwoności czterdziestolatków może nalegać na dja aby się dostosował i raczej nie będzie go interesować linia bassowa w zdobywającym na świecie uznanie future housie.

   Jednak może okazać, się, że taki plakat to zbawienie i przepustka do tego, aby zagrać bibę w sposób oddający najlepiej swój repertuar, możliwości i intencję, żeby zrobić zajebistą imprezę. Czas więc na wariant pozytywny.

   Na plakacie nie ma konkretów, a biorąc pod uwagę fakt, że imprezowicz poprzez uiszczenie zapłaty za wstęp zawiera z klubem pewien rodzaj umowy, w której wyznacznikiem warunków jakie oferuje klub jest ów plakat stawia to dja w sytuacji, gdy nie musi nic, a może. Chodzi tylko o nastawienie włodarzy lokalu. Czy zrobią wszystko, aby zatrzymać każdego w klubie, czy nie oferując nic konkretnego oprócz rezerwacji miejsca oddają noc djow ufając mu, że to co robi jest wartościowe. Wtedy jednak muszą być gotowi na falę krytyki zwłaszcza tych szalonych kibiców Adama Małysza, którzy ostatni raz na "potańcówce" byli na weselu w 2006 roku #jakstatkinaniebie. Jeżeli więc dj, barmani, manager i właściciel prze przetrwają pierwszy wściekły atak, a dj gra coś co można określić jako muzykę taneczną, to jest szansa, że po opuszczeniu lokalu przez zbulwersowanych chamstwem i prostactwem klubowiczów, którzy do miasta przyjechali z sąsiedniego powiatu uda się zbudować atmosferę i wkręcić osoby pozostałe w klubie w taneczny trans, do czasu gdy nadejdzie świt.

   Jaki wniosek wypływa z tej nudnawej analizy? Ano taki drogi dju, że jeżeli dostajesz bookingi jako no name i trafiasz na imprezy promowane tak jak opisywane Andrzejki to musisz być gotowy na wszystko, a w jednym na 5 przypadków będzie Ci dane mieć wyjebane i robić spokojnie swoje.

Komentarze

Jan Yahu Pawul pisze…
BIBLIA DLA DEEJAYA !!
http://discjockey-discjockey.blogspot.com/

MOŻNA JUŻ KUPOWAĆ:
http://www.ebay.pl/itm/DISCJOCKEY-zdeptane-marzenia-/251674698791?

- - - >> eKsiążka "DISCJOCKEY" wydana na płycie DVD/R jako DVD Rom - około 1000 stron do czytania i oglądania + DWIE INNE PO ANGIELSKU.

Jest to pierwszy raz tak obszernie i solidnie spisana historia polskich dyskotek i deejayów, poczynając od samego początku czyli 1970 roku. Sprawdź zawartość czytając spis treści.

KAŻDY POLSKI DEEJAY POWINIEN ZNAĆ SWOJE KORZENIE :-))))

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty