Get down
W ramach szeroko pojętej poprawności politycznej muszę na początek tego eseju wtrącić formułkę, iż nie jest moim celem obrażenie nikogo upośledzonego. Nie znam się na chorobach, schorzeniach, zapewne mylę pojęcia, ale w związku z tym co zaszło muszę opisać pewne sytuację. A sytuację miałem takie dwa razy. Więc jest sobie impreza. Ludzie tańczą, alkohol się leje, dj puszcza kolejne parkietowe sztosy i noc pędzi jak szalona. I jak to bywa na sobotnich potańcówkach wśród klubowiczów znajdzie się także grupka zwariowanych koleżanek, z których każdej można przypisać inne pozytywne cechy charakteru, ale tylko jedna jest płytką osiedlową aferzystką o nieatrakcyjnej fizjonomii i jeszcze wredniejszym pysku. To taki typ, który każdą psiapsułkę obgada, że ma tipsy krzywo przyklejone, że ojciec pijak, a sama po nocach je parówki z lodówki i lubi jak jej ubranie wali stęchłymi ziemniakami z pola. Sama nie ma chłopaka, ale według niej każdy chłopak innej koleżan...