Rezydencja

Gdy powoli człowiek zbliża się do djskiej emerytury, a dalej chce pracować w zawodzie to naj prawdopodobniej będzie zmuszony to objęcia stanowiska rezydenta w jakimś klubie. W wyjątkowych przypadkach, gdy miejsce jest na fali, imprezy skutecznie promowane, a promotorzy są najlepsi na streecie i ściągają głodne zabawy wycieczki to taka rezydencja może tylko odbudowywać ego i skutecznie stymulować do ciekawego grania. Ale gdy tak nie jest, a na danceflor trafiają przypadkowi ludzie, którzy niedopici po weekendzie szukają rozrywki w poniedziałek to granie staje się ciężkim testem na cierpliwość i pracowitość. W takim przypadku to co robi dj można określić jako "po prostu nie spierdol tego". Testowałem to setki razy i chodzi tylko o to, aby przegrać te 1000 utworów, hitów pop/rnb tak, aby Kasia i Ania mogły zaśpiewać refren, a Wojtek i Michał mogli przećwiczyć nowy układ, który rozkminili w szkole tańca. Maksimum dwa miesiące takiego grania i siada psychika Tobie, oraz barmanom, szklankowym i bramce. Gdy Ty będziesz po raz n-ty zgrywać te same hity, barmani ze szklankowymi będą robić zakłady o to jaki będzie następny numer, bo tak już znają Twoje sety. I tu zaczyna się problem. Ty to wiesz, oni to wiedzą i szefostwo też, że nad Twoją ksywką jest naklejka "znowu to samo". Ale tych kilkudziesięciu czy kilkuset ludków, przypadkowo wyłapanych z ulic to średnio interesują, a nawet się podoba i tego chcą. Dla odprężenia, poprawy atmosfery zaczynasz grać inaczej. Tanecznie, ciekawie, ale nie są to hity, nie przeboje i co z tego, że barmani wreszcie mogą pracować z uśmiechem na twarzy, co z tego, że Ty wpadasz w trans miksowania, szukasz, kombinujesz jak to wszystko to chuj. Tak sobie możesz grać jak zaproszą Cię jako "gwiazdę" na szeroko promowaną imprezę. Tutaj rzeczywistość sprowadza do parteru. Znów musisz grać to samo, aby Ewa, Jola i Gosia, co właśnie skończyły pracę w Galerii, chciały zostać na kolejne piwo i może pokręcić tyłkami na parkiecie. Bo one tańczą tylko do tego co już kiedyś słyszały. Jeżeli to od Ciebie zależy czy ludzie w klubie zostaną, czy wyjdą to nie pozostaje nic innego jak poddanie się i granie "poprawnie politycznie", a jak już się opiją, oswoją z danceflorem (hi hi hi bo my takie wstydliwe jesteśmy...) to wtedy być może nadarzy się szansa, że rozkręceni, roztaczeni łykną jak młode pelikany twoje wynalazki muzyczne.
Czekanie...
Wczesna godzina nie ma ludzi w klubie, to myślisz: "A chuj z tym wszystkim" i poszerzasz repertuar, kombinujesz. I w tym właśnie momencie wchodzi 20osobowa grupa, zwariowanych studentów, którzy zaliczyli sesje i chcą polecieć łukiem. Ale miny ich wskazują, że jak na studenta przystało Twój, zjawiskowy repertuar delikatnie im nie odpowiada, więc w prawo zwrot i ku wyjściu. Włącza się alarm i szybko szukasz numeru-bangera który ich zatrzyma. Znalazłeś. Za późno, wyszli. Pozostaje wrócić do hit mix playlisty i czekać cierpliwie na kolejny desant crejzoli...
Pozdrawiam wszystkim rezydentów.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Nic dodać, nic ująć. I nie ma się co szamotać bo jest jeszcze gorzej.
Anonimowy pisze…
Co noc ten sam barman leje to samo piwo ta sama reka w ten sam sposob... moze by tak jakos inaczej nalali ???? moze by szklankowy niosl tace inna reka albo pod nogami a nie nad glowa... klub musi pracowac... sa ludzie jest praca. niema muzy, niema ludzi niema pracy dla calej obslugi... nikt nikomu nie kaze pracowac w klubie, nikt nie przymusza do pracy w kazdy poniedzialek. wiem ze to ciezka robota ale sorry . ludzi zapierdalaja za mniejszy chajs, ciezej na budowie i nie narzekaja ze w radio idzie 30 razy dziennie rihanna i robert em
Anonimowy pisze…
a ja mam wrazenie ze przez to kluby wpierdola niedlugo wlasny ogon - wszedzie to samo
pan K. pisze…
Może i ludzie na budowie, albo w drukarni nie narzekają na radio w którym leci w kółko to samo, do zasrania, ale zazwyczaj to są ci sami ludzie którzy potem idą na imprezę. Podziękujmy radiostacjom i telewizjom za taki a nie inny stan rzeczy. W Krakowie jest to szczególnie widoczne, bo to duże miasto i jest spora rotacja w klubach, duża ilość przypadkowych osób (studentów, turystów, roboli). Strasznie mnie to wkurwia i to jest naprawdę dramat, ostatnio pytałem o granie w pewnym klubie to rezydent mnie uświadomił, że choć mają trzy sale to na wszystkich grają komercyjny szit, bo ludzie od razu schodzą z parkietu gdy usłyszą coś nieznanego. I nie fandzol mi tutaj o szklankach, tutaj chodzi o muzykę, naszą pasję.
Anonimowy pisze…
To nie jest wina dj'a czy barmanów tylko ludzi, którzy w 95 % chcą tego samego w kółko. Nawet jak grasz jakieś nowości to tez kręcą nosem bo jeszcze ich nie znają a dla nich nieznany kawałek to syf. Ta pozostała część publiki która chce czegoś nowego bądź innego to mała grupa która niestety nie przyczynia się do rozkręcenia biznesu klubu dlatego zostają dla nich miejsca obecne w prawie każdym większym mieście z nieco ambitniejszą selekcją muzyczną. Miejsca takie niestety w większości nie dają rady na dłuższą metę co nie zmienia faktu, że są takie które dają radę, ale nie jest ich wiele. Co do niszowej publiki to jet to też bardzo niestały target bardzo podatny na przejściowe mody i trendy, często podążający nie za własnym gustem tylko za tym co wypada lubić. Ja mam wyjebane i dostosowuję muzę do miejsca w którym gram. To pisałem ja, dj twister :-)
Anonimowy pisze…
polecam przeprowadzke
Anonimowy pisze…
prawda jest taka, że standardowe requesty to: szakira, majorka itd (lub z innej beczki zdarza się czasem Mgmt czy nawet Massive Attack i raczej nie chodzi tu o Paradise Circus (Zed Dead Dubstep Remix)- choć ciężko to zagrać i przemycić przy pełnym parkiecie bez uniknięcia całkowitej destrukcji dancefloru)
grając tydzień w tydzień można oszaleć to fakt, ale co tam c**j w to wbić należy, też za ostro za mocno
nie ma chyba co niestety nie ma na to jakiegoś szybkiego rozwiązania. Można próbować przemycać po trochu
3 hity jeden mashup, potem jakiś nowy wynalazek i znowu hit, potem mashup, znowu hit i nowy wynalazek -
przyznaje się że od kiedy przestałem pić gorzej idzie mi myślenie i spontaniczność wyraźnie
zmalała! hehe znaczy powtórzenia w sobotę tego co grałem w piątek są bardzo możliwe!
patentem na nie weekendowy dzień jest miejsce z internetem i przeglądanie sieci na laptopie
zapuszczając dostosowane do miejsca sety :P w wakacje i tak dopiero 23 coś zaczyna się dziać
rezydecja to też trochę lenistwo!

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty