DJ DJ PIENIĄDZE



Nie ma co ukrywać, zarówno mnie jak i pewnie większość z Was interesują pieniądze, a zwłaszcza sposoby na ich przywłaszczenie. Tak więc nadszedł czas aby zestawić ze sobą talary, zawód dja i przyszłość. Twoją przyszłość
młody dju. Głównie będę opierał się na swoim i moich znajomych życiu, pewnie inni mieli inaczej, ale nie chcieli się ze mną podzielić przy piwku więc pozostaje mi autopsja i żale kolegów. Moment przełomowy w karierze dja to decyzja. Decyzja najczęściej zapada gdy zdarzą się dwie rzeczy, po pierwsze zaczniesz w miarę regularnie zarabiać pieniądze z grania, po drugie nadejdzie pora, gdy syn marnotrawny nie wytrzyma z rodzicami i po liceum musi się wyprowadzić, lub coś w tym stylu. Wtedy większość młodych wiekiem djów stawia na gramofony, imprezy i aftery u barmanek. Przy pomyślnych wiatrach, gdy kariera będzie się rozwijać uda im się tak utrzymać przez 2-3 lata. Chociaż tak na prawdę niewielu znam grajków, którzy wyżyli z grania. Oczywiście to zależy od wsparcia lub jego braku ze strony rodziców, od tego czy studiujesz, gdzie mieszkasz. Ogólnie to jak najbardziej można przeżyć i to na całkiem przyzwoitym poziomie, ale tylko i wyłącznie gdy jest się najlepszym. Dje tacy jakim byłem ja wegetują. Z jednej strony te imprezy są i jest potencjał finansowy, z drugiej zawsze brakuje tych 2-3 wydarzeń, aby zamknąć domowy budżet. I tak mija rok, dwa. Niby jest dobrze, ale stoisz w miejscu, zarobisz na 40 nowych wosków miesięcznie, ale nie zarobisz na MPC, czy auto. Gdy po prostu jesteś na scenie. Nie najlepszy. Nie najgorszy. Musisz myśleć o przyszłości. I nie jest to gadka zawsze uśmiechniętego doradcy finansowego, który będzie twoim przyjacielem forever, tylko normalna przyjacielska prawda życiowa. Otóż, gdy podejmiesz decyzję, że granie to Ty, a gramofon to przedłużenie Twojej ręki, musisz też pomyśleć o spadochronie. Bo, a znam kilka takich przypadków, zdarzy się, że wpadniesz, lub świadomie spłodzisz dzieciaka i będziesz z dnia na dzień musiał sprzedać decki i już nigdy nie wrócisz. Zapomnij o blasku kolorofonów i atakującym neurony stroboskopie. Jak jesteś dobry, to pewnie masz mnóstwo bookingów i do tego masz talent producencki, zresztą w pewnych przypadkach chuj z talentem, bity można kupić. Obronisz się produkcją, tu coś sprzedasz, tam dostaniesz 500 zł z ZAiKSu i do przodu. Czas na nie-muzyczną pracę możesz śmiało przeznaczyć na montowanie dźwięków, bo widzisz, że to ma sens. Pamiętaj święte słowa, które powiedział mi Krime, który też kogoś cytował, ogólnie chodzi o to, że w kwestii pamięci, odcinania kuponów i szacunku to dj bez produkcji jest nikim. Znam też przypadki, że o ile dj nie wydał zbyt wielu własnych kompozycji to zarabiał na zleceniach na muzykę pod spoty reklamowe. I to bardzo znana ksywka. Jak dla mnie super rozwiązanie i pożyteczne wykorzystanie swojego talentu. Jak nie jesteś na tyle utalentowany (czyli ja), źeby produkować, czy realizować we własnym studio no to witamy w świecie 6,50 za godzinę. Tak, próbowałem. Do 4 rano siedzisz i obcinasz, zmieniasz, nakładasz, odwracasz 2 sekundowy sampel z nadzieją, że rozpierdoli głośniki, gdy zagra go Robert M podczas Sylwestra na Rynku. Rano wstajesz, puszczasz i chuj. 2 sekundy jakiegoś jazgotu. Nie jazzgotu. Po prostu śmieć. Tak więc trzeba zrobić dywersyfikację dochodów. Ja się z nią spóźniłem jakieś 3 lata. Trzy lata w sumie zmarnowałem myśląc, że jestem zajebisty i że moja selekcja sprawi, że życie samo się ułoży. Niestety. Witamy w rzeczywistości. Najlepsze dla dja komercyjne rozwinięcie jego hobby, to praca np. w sklepie ze sprzętem oświetleniowo-nagłośnieniowym. Masz kontakt z klubami. Z djami. Znasz się na tymi jest miło. Ale to jest etat. Codziennie od 9 do 17 jesteś świeży i gotowy. Ale kilka miesięcy temu podjąłeś decyzje, że Twoja religia to nie sam krzyż, a crossfader i pojawiają się grania w środę, w czwartek i ni chuja tego nie pogodzisz. Do widzenia etacie. Jak jakoś udało Ci się połączyć studia z graniem i masz tego magistra to przy super szczęściu trafisz na jakąś posadę mobilnego handlowca. Jest auto, telefon i co miesiąc coraz ambitniejszy plan do wykonania. Znam jeden przypadek, że na prawdę można. Co prawda podobnie jak w przypadku kolegów, którzy pracowali w dj sklepach, pojawia się problem piątków i grania na drugim końcu Polski, gdy trzeba do tej 17 wciskać marzenia i szczęście, ale jeden kolega sobie radzi i jest to jakieś wyjście. Są też posady w agencjach eventowych, spoko jak dotyczy to główkowania, gorzej jak to fizyczna praca montera konstrukcji scenicznych, bo zabiorą Ci wtedy weekendy i chuj z taką pracą dzięki której nie zagrasz. Dobrym rozwiązaniem jest dorabianie jako freelancer, grafika, programowanie, tłumaczenia, dziennikarstwo. Ale, pamiętaj, że się starzejesz i coraz częściej będziesz korzystał z usług chociażby służby zdrowia. Tak więc pojawia się problem ubezpieczenia. Zarówno praca dja, jak i freelancera w najlepszym przypadku kończy się umową o dzieło. O ZUSie, jak ważnym, gdy pojawisz się jako klient na SORze zapomnij. Nikt o to za bardzo nie dba, zwłaszcza byli studenci ale sam się przekonałem na własnej lewej ręce, prawym obojczyku, kościach prawego oraz lewego śródręcza, że płacić ZUS trzeba. Pozostaje więc samozatrudnienie. Tak po prostu, żeby legalizować swoje dochody, to trzeba na prawdę sporo grać za niezłą kasę. ZUS w najlepszym wypadku to chyba jakieś 800 zł miesięcznie. Rozwiązania są różne od fikcyjnego zatrudnienia się u kolegi i co miesiąc oddawania mu za składkę, po zarejestrowanie własnej działalności, co przydaje się raz na ruski rok przy wystawianiu faktur na zlecenia na imprezy tzw. korporacyjne. Można też pójść krok dalej i otworzyć własny biznes , co jeżeli pomysł wypali jest najlepszym rozwiązaniem. Nie polecam otwierać skateshopów w małych miastach. Więcej gonienia, zamieszania i nerwów niż korzyści. Legalne zatrudnienie oprócz ZUSu daje Ci także możliwość zdobywania kolejnych gwiazdek w szalonym świecie finansjery. Oj, otrząśniesz się kiedyś i wspomnisz te słowa, gdy przyjdziesz do banku po kredyt hipoteczny, a tu zamiast o kredycie, jakże miły Twój nowy przyjaciel - doradca finansowy pokaże Ci wykres za pomocą którego po 15 latach odkładania uzyskasz dopiero zdolność kredytową. Ten zwrot - zdolność kredytowa to jedno z najbardziej wkurwiających mnie haseł.

TU COŚ KIEDYŚ BYŁO, ALE CHYBA ZNOWU PRZESADZIŁEM I USUNĄŁEM TO.

Komentarze

Anonimowy pisze…
popuszczaja jeszcze troche zbyszka w radiu i bedziesz mial na angel city za pol roku
Chciałbym zweryfikować plotki: nie kupiłem mieszkania na Ratajach. Nadal wynajmuję. Zresztą nie wiem skąd się w tym poście wziąłem, sprzedać to się można za jakiś konkretny hajs, a ja za spot dla Nike dostałem tyle, że niektórzy moi znajomi zarabiają tyle w miesiąc. Dokładnej sumy ujawnić nie mogę, obowiązuje mnie umowa. Pozdrawiam.
Anonimowy pisze…
na zdjęciu technics 1200pln
Anonimowy pisze…
Klasyczny model :)
A na poważnie czy opłaca się pakować w dj-kę mając już ponad 2 dychy na karku,ledwie ze 150 wosków i minimalne pojęcie o kręceniu płytami plus poczucie że to się chce robić w życiu. Oczywiście nie w w celach zarobkowych, ale chociaż żeby zarobić na kolejne płyty, które po prostu lubi się zbierać. Pozdro
wannabe :)
Nawet jeśli nie grasz w celach zarobkowych to żądaj zawsze jak najwięcej jest to możliwe. Jeśli ty nie weźmiesz tych pieniędzy to weźmie je ktoś inny, a kto wie lepiej od dja jak spożytkować hajs?:)
Anonimowy pisze…
ja rozwoze obiady domowe - praca od poniedzialku do piatku od 11:30 do 16:00, plus darmowa micha

;D
JuNouMiCrew pisze…
Bardzo treściwy post, zgadzam się w 100% z kolegą Majstrem. Ja sam spędzam 40h/tydzień przed biurkiem bo próby życia z samego grania to w Naszym kraju coś, co wychodzi naprawdę nielicznym. Zdarzają się miesiące, że myślisz "w sumie fajnie, mógłbym życ za taką kasę i cały tydzień się opierdalać" ale później przychodzi następny miesiąc z dwoma imprezami i jest weryfikacja planów życiowych :) A co do grania w tygodniu (jak już się pojawia taka propozycja - rzadko) to albo odmawiam albo... biorę urlop w pracy :) Ale nie każdy może sobie brać urlop kiedy chce.

Pzdr,
Buszkers
Anonimowy pisze…
Ja gram na akord jako rezydent. ZUS załatwiam zasilając jakże zacne grono polskich bezrobotnych. Pogodziłem się z tym, że jestem w pracy a nie na imprezie i dzięki temu puszczenie lejdi gagi nie jest takie okrutne. Tylko dzięki utrzymywaniu się z grania mam czas na dj'ing. Jak stuknie mi odpowiedni wiek to pewnie otworzę kiosk ruchu ruchu albo jakiś inny przybytek gdzie bogaci ludzie zostawiają swoje pieniądze w zamian za wygody bo etatu boję się panicznie. Ogólnie było by idealnie gdyby nie radio ass, radio maxxx i kilka innych rozgłośni.
Anonimowy pisze…
http://demotywatory.pl/2612642/Tu-jest-Zbyszek-

niby że zneleźli...
Anonimowy pisze…
fajny poscik tylko brak wyobrazni i zauwazyc mozna niespełnione i tłumione w sobie ambicje ... komentujesz drobnostki typu zus... sam go mozesz opłacac zakładajac firme ktora praktycznie nie musi przynosic dochodów ... masz załatwiona kwestie opieki zdrowotnej i skromnej emeryturki... do grania , majac firme, dorzucasz eventy firmowe, itp rzeczy..... lecz na brak wyobrazni i pomyslunku nikt Ci nie pomoze jak sam tego nie zrobisz...
cietydzwiek pisze…
spoko, ale od 5 lat mam dzialalnosc gospodarcza... a post dot. przekrojowej sytuacji zyciowej djow
Anonimowy pisze…
spoko, chodzi mi o to ze ak ktos powaznie o tym mysli to cos wykombinuje;-)
Anonimowy pisze…
mi na szczęście się udaje jakoś utrzymać z grania ... nie zarabiam kupy szmalu może, nie wspiera mnie nikt inny, nawet studia sobie opłacam, o telefonie i paliwie nie wspomnę. A mam już prawie 30-ke na karku.

Ale nie zamierzam tego robić non stop. Nie boję się etatu. Mogę grać mniej, wole być niezależny finansowo i nie bać się o swoją przyszłość, niż z miesiąca na miesiąc myśleć, że przyjdą złe czasy...

Mam też o tyle dużo szczęścia, że mieszkam w takim mieście, iż nie trzeba grać w takich klubach gdzie r'n'b i Lady Gaga jest chlebem powszednim. Nie mam nic do muzyki.. po prostu to nie moja działka póki co i tyle.

Co do ubezpieczenia .. sam się ostatnio na to natknąłem ale udało mi się ładnie wyjść z sytuacji i póki co studia mnie ubezpieczają. Oczywiście do czasu. Wtedy znów trzeba będzie kombinować.

Dlatego jak już wspomniałem od jakiegoś czasu jestem na etapie poszukiwań roboty. Roboty nie wiem jakiej, ale może być od podstaw, gdzie są jakiekolwiek szanse na jakikolwiek awans. Nie mówię tu o akcji ze "zmywaka" na "obieracza". Choć znam i takie przypadki, że takie osoby ze smykałką do kuchni, skończyły jako fajni szefowie kuchni. Można. Tylko trzeba Chcieć.

Wiadomo w większości przypadków kraj nam uniemożliwia spełnianie tych marzeń.

No ale coś robić trzeba. Dotyczy to większości z nas. Bo każdy z nas sądzi, że jest dobry. I co z tego. Z produkcji też nie wyżyjesz w tym kraju. Jak zaczynam rozmowę (nie wymienię ksywek) o przyszłości, to non stop słyszę tekst "co? Ty też mnie będziesz umoralniał?" Czyli coś w tym wszystkim jest.

Inna ważna sprawa to to, kto ile potrzebuje pieniędzy. Im więcej zarabiasz tym więcej wydajesz. Jest dobrze w tym miesiącu, w następnym też, to mogę sobie pozwolić na więcej..więc pozwalam. Przyzwyczajam się i przychodzi okres biedy imprezowej. I co wtedy? Wegetacja? Owsianka z miodem i woda z kranu?? Czas przeszły na szczęście.

Mi się nawet udaje przyoszczędzić. Oczywiście nie na samochód czy na upragniony motor...ale na wakacje jak najbardziej. Coś z życia mieć trzeba, a nie tylko te imprezy i imprezy.

No i nie można zapominać o płci pięknej w tym wszystkim, Bo zapomniałeś o tym wspomnieć. Nie będę ukrywał, że spora część lasek chce się związać z Djem.. bo fajnie i w ogóle...do czasu. Aż nie poznają tak naprawdę tej mrocznej strony życia Dja o której tu rozmawiamy. Wtedy (z życia wzięte) dochodzi do takich sytuacji (i nie mówię akurat o ciąży), że zostajesz postawiony pod ścianą. Iż ona to doskonale rozumie, że pasja, hobby...ale kredytu na mieszkanie razem nie weźmiemy. I znów ta zdolność kredytowa.

:)

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty