Coraz częściej zdarza mi się grać na imprezach, po których organizatorzy proszą mnie, abym podesłał listę moich utworów, które prezentuję. Tak więc wrzucam tu listy do ZAiKSu oraz STOARTu. Być może mi to ułatwi pracę, gdyż nie będę musiał za każdym razem wypełniać druków, a organizatorom także się może przydać taka lista zamieszczona w stałym miejscu. ZAiKS - druk D: STOART:
Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty Jest przerysowany, ale ten kolor krwi jest prawdziwy, a meblościanka na osiedlu Oświecenia jeszcze bardziej. Jest kiczowato gangsterski, z drugiej strony słyszałem opowieści kuzyna ciotki brata, że czasami tak to kiczowato gangsterzenie wygląda. Jest naiwny w fabule, ale za długo szwendam się po krakowskich klubach, żeby tej fabule zaprzeczyć. Jest szybki, z kilkoma zwrotami, ale gdy potrzeba chwili wytchnienia na złomowisku to znajduje czas dla odlatującego gołębia. Nie ma poszanowania dla Krakowa. Nie pokazuje Wawelu, Sukiennic i Barbakanu, ale dla mnie jest sentymentalny. Przez miejsca takie jak klub, komis czy studio, przez wątki rapowe, przez muzykę. No właśnie z tą muzyką to jest tak, że praca została odrobiona bardzo dobrze. Bity napędzają sceny, a teksty brzmią jak rap, a nie monodeklamacja. Bohater w roli rapera wygrywa film rapem i grą aktorską. Do czego się przyczepię? Jeśli sceneria jest dobrze przygoto
Już po kilkudziesięciu stronach sięgałem po książkę, nie dlatego, że byłem ciekawy co wydarzy się w kolejnych rozdziałach, a po prostu po to, żeby ją kiedyś wreszcie skończyć. Nie czyta się łatwo. O ile pojedyncze sceny są ciekawie i kompleksowo rozpisane to ilość pobocznych wątków, historii i biografii po prostu przytłacza i tłamsi radość z przeżywania kryminalnej przygody w Krakowie. W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że autorka musiała z czytelnikami podzielić się wszystkimi pomysłami na postacie jakie wpadły jej do głowy przez ostatnie kilka lat. Ta rozbudowana forma całkowicie dusi dynamikę. No, ale chcąc dobrnąć do końca, trzeba przewertować życiorysy dziesiątek drugo i trzecioplanowych postaci. Z upływem stron przyzwyczaiłem się do tej formy i że za chwilę znowu utknę grzebiąc w dziejach ciotki wujka stryja. Zacząłem więc traktować wielowątkowość jako rozgrzewkę do wielkiego twistu, do czegoś co na ostatnich stronach wryje mnie fotel i uznam że było warto. Nieste
Komentarze
Do zobaczenia w piątek ;-)