W moim pierwszym gramofonie - Arturze lub Adamie, zdemontowałem talerz będący również slipmatą i zamiast tego usadowiłem na kole, które było napędzane paskiem kartonowym dwunasto-calowy talerz na który dałem folię przykrytą 150 gramową bawełną ze starego t-shirta. Śmigała ta prowizorka świetnie - jak na paskowca płyta nie stawiała oporów i startowała bardzo sprawnie. W mocniejszym modelu chyba jednak Adamie fabrycznie dawali wielki kawał ciężkiej gumy, dzięki której młody skreczer szybciej palił silnik niż zrobił porządnego forwarda. Więc drogą eksperymentów, przez podkoszulki przekładane foliami z płyt, przez tektury z opakowań po płytach montowałem zestaw poślizgowy. I wtedy, a była to końcówka lat dziewięćdziesiątych kiedy do Polski wchodził boom na rap i na djing nigdy bym nie pomyślał, że kilkanaście lat później komuś w naszym kraju będzie się chciało slipmaty robić. Tak więc gram sobie po Mistrzostwach Polski Djów IDA 2012, puszczam piosenki na filcach ze SideOne, gdy podbija...