Historyjka... Powrót w wielkim stylu ?

Chwilę to trwało zanim się tu odnalazł. Trzeba mieć albo silny charakter, albo mieć wyjebane żeby to ogarnąć. Nietypowe formy zarządzania tym klubem u niejednego powodowały bezsenność i brązowienie bielizny na tle nerwowym. Na początku i jemu się udzieliła ta atmosfera oczekiwania na Wyrocznie. Raz na jakiś czas nadchodził dzień sądu i Wyrocznia w swoim oryginalnym stylu przypominała personelowi jak to było za czasów niewolników na plantacji bawełny, gdzieś w Masacziusets, Arizona, Waszington, DC Piotr Kraśko czy inny Max Kolonko. On jako napływowa siła robocza starał się i sumiennie oddawał się obowiązkom, gdyż praca ta to było zbawienie dla jego portfela naciągniętego życiem studenta w Krakowie. Chodził i uczynnie zbierał szklanki i szklaneczki, mył, sprzątał i nie wychylał się. Był tłem. Nie integrował się ze showmanami-barmanami którzy na swoje historyjki o tym jak to niby jeżdżą wyczynowo na rowerach wyrywali niewiasty. Nie zagadywał do postarzałego dja z brzuszkiem, któremu się wydawało, że ludzie tańczą bo fajnie gra, a nie dlatego że się opili i są promocje na barze. Był sobie, pracował i tyle go widziano.
Tym razem wieczór potoczył się troszeczkę inaczej niż zwykle, gdyż przy sprzątaniu stolików znalazł na kanapie małą buteleczkę, tzw. małpke wiśniówki. Ktoś pewnie wniósł, co by zaoszczędzić i zgubił kontrabandę. A nasz szklankowy nie chwaląc się nikomu ze znaleziska spokojnie, systematycznie zaczął jej konsumpcje w swoim królestwie to jest na zmywaku. Wieczór się rozkręcał. Jako, że był to jeden z pierwszych dni tygodnia dj grał na małej sali, co powodowało że od ok. 23 impreza przeradzała się w saune. A tego dnia pociła się głównie hiszpańska młodzież zgarnięta do klubu przez obrotnego naganiacza. Tak więc było gorąco. A jak jest gorąco to jest obrót na barze bo ludzie piją, piją i jeszcze raz piją. To oznaczało, że bohater tej już przynudnawej historyjki miał dosyć konkretny zapierdol. Kursował i mył, kursował i mył. I za każdym razem przy zmywaku popijał sobie łyczek wiśni i z każdym łyczkiem wydawało mu się, że pewna czarnowłosa czikita z Katalonii coraz cieplej patrzy się na niego swoimi ciepłymi oczyma. Peszył się. Nie był świeżakiem, przerabiał na akademikach i wcześniej też to i tamto, doszedł nawet to opcji OKURO i groty nestle. Ale najwyraźniej jej iberyjska uroda miała magiczne oddziaływanie. Z jednej strony nie wiadomo dlaczego bał się znowu wyjść na salę, a z drugiej chciał tam być i podziwiać jak jej opalone ciało faluje w rytm muzyki. Z jednej strony wiśniówka go napędzała, ale z drugiej rozsądek pytał się: "Co ty jej chłopie powiesz? Seat, Barcelona?
Nic nie musiał mówić, ona powiedziała, nie wiadomo za bardzo co ale seksownie sepleniła a jej czarne oczy biły seksem o domagały się tanga w pozycji horyzontalnej bez zwracania uwagi na trzymanie ramy. Zaczeli tańczyć. Niepotrzebnie. On nie czuł się komfortowo robiąc sobie przypał w pracy, a ona tego wstępu do gry wstępnej nie potrzebowała. W tłumie, w zamieszaniu przeszli do zamkniętej części klubu, a antresole gdzie schowali się przed światem, aby odkryć się przed sobą.
To był temperament wychodowany na plażach Costa del Sol. Szybkie i soczyste pocałunki, przerywane delikatnymi i bardzo wymownymi przygryzieniami, westchnienia i szepty w języku który sam w sobie jest afrodyzjakiem. Rozpędzali się. Lizał jej nabrzmiałe ciemne brodawki, a ona syczała słodko wijąc się i mdląc zarazem. Nie liczyło się, że barmani dostawali kurwicy szukając czystych szklanek, nie liczyło się, że brudne szklanki roztrzaskiwały się na parkiecie, nie liczył się dj, który chciał iść się odlać i błagał w myślach aby szklankowy podszedł i na chwilę przypilnował sprzętu. Była ona, był on i było flamenco. Nie pozwoliła się zbyt długo pieśić, była głodna, była napalona. Chwyciła swoimi pełnymi wargami penisa i zaczęła szlifować swój kataloński na zmianę z walijskim. A on widział tylko piękny czerwony kwiat uczepiony za jej uchem, który cudem trzymał się jeszcze jej czarnych włosów. Torreador byka chyba nie dosiada, ale ona dosiadła i zaczeła wierzgać i rzucać wbijając swoje krwiście czerwone paznokcie w jego klatke. Unosiła się opadała wydając z siebie piski i jęki rozkoszy. Nagle w szczytowym momencie swojej corridy, zatrzymała się, głęboko westchnęła i rozpłakała się. Po czym najpierw przytuliła się do swojego słowiańskiego macho, a następnie tym razem przypominając sobie akcentowanie w języku baskijskim pozwoliła aby perła zalśniła na jej rozpromienionych, brązowych licach.

Komentarze

Anonimowy pisze…
no i git tylko co to jest to OKURO? ;) jesli wolno spytac..
Unknown pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze…
cały akapit o mnie z jakze dogłebną wiwisekcją , łał..:)
chcr pisze…
gdzie anale??:)

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty