Mako Boko

Jim Dunloop, Krime, jakby to powiedziano we Włoszech "bardzo opalony" prekusista oraz basista i śpiewaczka jako niespodzianka, których imion a tym bardziej nazwisk nie pamiętam grali sobie razem w Piec Arcie w Krakowie. Łatwo jest krytykować, więc pójdę na łatwizne. Nie podobała mi się gra bębniarza. Po minach widowni można stwierdzić, że to chyba było coś, ale mi sie po prostu nie podobały jego solówki, jego śpiewanie, jego poczucie rytmu i chwilami zagłuszanie reszty. A Krime i Jim powinni być bardziej znieczuleni. W momentach rozluźnienia między utworami pozwalali sobie na np. muzyczne żarty i tego typu zagrań brakowało mi podczas wykonywania koncertu. Było za mało "dowcipu". (Chyba, że po 12 się rozkręcili? Ja wtedy opuściłem lokal) Kiedyś byłem na podobnym koncercie Krime i innej ekipy muzyków i tam tego było więcej. Co nie zmienia faktu, że ich muzyka zostawia pozytywny odcisk w głowie. Krime skreczował i grywał na czymś co miało nie za wiele klawiszy i trochę przełączników, do tego miał Kaos Pada. Szkoda, że przy skreczach za mało agresywnie stosował delay. Cuty Wojtka z delayem i funkową flava zajebiście brzmią. Jim "zapodawał" na fortepianie i jakieś chyba klawiaturze midi, nie widziałem do czego była podpięta. To on był przywódcą i wyznaczał jak band będzie grać. Funky piano rządzi, nie znam się na terminologi muzycznej, więc nie ubiorę tego w fachowe komplementy, napiszę po swojemy. Jim Dunloop gra zajebiście. 
Teraz przejdziemy do roli dja, a dokładnie roli Krime'a w tym zespole. Z jednej strony jest tak. Krime skreczuje na kilku dźwiękach, które wszystkim są bardzo znane i być może już się nawet nudzą, ale... Stwierdziłem, że tak jak fortepian ma charakterystyczny dźwięk, tak jak trąbka brzmi tak a nie inaczej, tak klasycznym brzmieniem dla turntablisty będzie aaaahhhhh, czy inne freeeeshhhhh. I mimo, że mamy 2008 rok, że już chwilę temu Ricci, D-Styles i inni wyznaczyli nową drogę jak można grać skreczując to jednak Krime działając na tych "oblatanych" samplach wciąż potrafi nadać im flow i powodować, że za każdym razem odkrywa się je na nowo. To czego brak naszym młodym talentom turntablismu to właśnie jest ten flow, to płynięcie skreczu wokół bitu, melodii, to wyważenie cutów, akcentowanie i czasami bardzo proste zagrania, ale bardzo dosadne w wymowie. 
No to pięknie przysłodziłem na koniec...
A już na sam koniec należy napisać: Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności. I niech Jim Dunloop gra nam tak jak gra przez następne 100 lat!

Komentarze

Anonimowy pisze…
mam poważny problem ze swoim życiem seksualnym... nie dostaję wzwodu, nawet gdy pocieram siusiaka. Nie wiem co powinienem robić, dlatego szukam pomocy. Co robić?

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty