Get down

    W ramach szeroko pojętej poprawności politycznej muszę na początek tego eseju wtrącić formułkę, iż nie jest moim celem obrażenie nikogo upośledzonego. Nie znam się na chorobach, schorzeniach, zapewne mylę pojęcia, ale w związku z tym co zaszło muszę opisać pewne sytuację. A sytuację miałem takie dwa razy.

   Więc jest sobie impreza. Ludzie tańczą, alkohol się leje, dj puszcza kolejne parkietowe sztosy i noc pędzi jak szalona. I jak to bywa na sobotnich potańcówkach wśród klubowiczów znajdzie się także grupka zwariowanych koleżanek, z których każdej można przypisać inne pozytywne cechy charakteru, ale tylko jedna jest płytką osiedlową aferzystką o nieatrakcyjnej fizjonomii i jeszcze wredniejszym pysku. To taki typ, który każdą psiapsułkę obgada, że ma tipsy krzywo przyklejone, że ojciec pijak, a sama po nocach je parówki z lodówki i lubi jak jej ubranie wali stęchłymi ziemniakami z pola. Sama nie ma chłopaka, ale według niej każdy chłopak innej koleżanki to kawał chuja, dziwkarz i ona jakby już miała jakiegoś mieć, to tylko przyćmionego tureckimi promieniami Słońca z opalacza do kebabów księcia z bajki na rumaku z Janowa Podlaskiego.

   No i imprezka trwa, a całe kółeczko serdecznych przyjaciółek pląsa sobie popijając drinki ze słomką i palemką. Co jakiś czas do którejś z koleżanek podbija mniej lub bardziej atrakcyjny Przemek tudzież Michał i czasami razem przetańczą kwadransik, czasami nie, ale wszystkie oprócz tego naszego warchlaka mają statystyki na plus. Ten osiedlowy świński ryj nie zważa na to. Przy kolejnej wizycie w toalecie wypomina koleżankom po kolei wady kolejnych amantów, będąc wręcz dumną z tego, że żaden do niej nie podbił. Dziewczyny przyzwyczajone do jadu nie przejmują się raczej tym i po prostu normalnie się bawią konsumując kolejne magiczne szklaneczki.
 
   Gwiazda także pije i po pewnym czasie wyłącza się jej rozsądna percepcja rzeczywistości, zamyka oczy i zaczyna tańczyć porwana słowami "Hold that cup like alcohol
Don't you drop that alcohol". I gdy tak kręci się na środku parkietu i wyobraża sobie wymuskanego barmana z beach baru w Sharm el sheikh zaczyna czuć na swoich biodrach męskie dłonie, a jej pośladki robią się wilgotne, gdy powoli, ale coraz szybciej dociskane są przez podbrzusze partnera. Ten błysk świateł, ta głośna, rytmiczna muzyka i te wspomnienia wspólnych zjedzonych zimnych pulpecików z zawiesistym sosem spowodowały, że ona poczuła się jak wtedy na hotelowym dancingu. Więc zaczyna kręcić biodrami, zaczyna się wyginać, unosi ręce partnera i kładzie na swoich małych i obwisłych piersiach jednocześńie spazmatycznie zaciskając pięści. A on nie broni się, skoro partnerka sama przenosi ten taniec wręcz w erotyczną grę wody i ognia, on nie zamierza gasić płomieni, a wręcz przeciwnie. Podsyca więc żar poruszając biodrami w seksualnym tańcu, przypominającym raczej zwierzęcy akt kopulacji i wtedy nasza gwiazda odwraca się żądna gorących warg partnera. Marzy o tym soczystym pocałunku i nie chce otwierać oczu, jednak coś ją tknęło i oczy otwarła. Wtedy zebrami wokół już od jakiś pięciu minut zszokowani imprezowicze usłyszeli brzdęk rozbijanego szkła (nie posłuchała Beyonce i upuściła szklankę), następnie krzyk gwiazdy i jej paniczną ucieczkę. Pozostał on, zapewne niczego nie świadomy, z plamą na wysokości krocza, lecz zaspokojony i uśmiechnięty... i z dodatkowym dwudziestym pierwszym chromosomem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty