krakowskie kluby

Wszystko chyba zaczęło się w momencie, gdy krakowskie kluby zrezygnowały z pobierania opłat za wstęp na imprezy. W sumie klimat, styl imprezowania i bliskość knajp to wymogło, ale permanentna rezygnacja z płatnego wstępu na weekendowe dyskoteki, mimo, że nie są to wielkie wydarzenia spowodowała, że mniejsze klubiki z baru nie były w stanie wypłacić djów. Tak więc nam odpadło trochę grania i uderzyło w nas po kieszeniach. Duże kluby brak wpływów z bramki rekompensowały sobie większą frekwencją i obrotami na barze. Ale w momencie, gdy na dobre przyjęły się promocyjne ulotki z piwem za 5zł nastąpił drugi etap na równi pochyłej do bankructwa wielu lokali. Idąc krakowską Floriańska, czy Szewską atakują cię naganiacze, zwani w branży promotorami. Przyciągają do klubów przypadkowe osoby, skuszone nie muzyką, a tanim piwem czy inną ofertą na ściemnione kamikadze. To takie błędne koło, bo wszyscy szpiegują wszystkich. I z każdym tygodniem ktoś pokonuje kolejną granicę w taniości piwa czy szotów. Znowu duże kluby jakąś to przetrwają, bo odbiją sobie na obrotach. Ale te obroty są coraz mniejsze, gdyż ludzie nauczyli się łowić ulotki i często cały wieczór piją po kosztach. A odnośnie kosztów, to one dla klubów są coraz większe. Druk ulotek. Ładnych ulotek dla ładnych klubów. Opłacenie promotorów. Ładnych promotorów dla ładnych klubów. Wypłacanie im premii za ilość zwrotów. To sumy, które z miesiąca na miesiąc robią się coraz większe. A dje znowu na tym tracą, bo często o powodzeniu imprezy nie decyduje to jak fajnie ktoś gra, tylko że piwo jest za 2 zł i to zapełnia piwnice. W miarę zdrowa sytuacja była, gdy ulotki miały do klubu ściągnąć ludzi, a dj zatrzymać. Ale tak było jakiś czas temu. Teraz ludzie jak skończą się im ulotki, wyjdą i będą szukać promocji w innym lokalu. Następny ruch, który już jest realizowany w kilku miejscach to picie za darmo, lub za na prawdę symboliczne kwoty do danej godziny. Ma to na celu zrobienie podkładu frekwencyjnego pod imprezę, tak aby w piwnicy coś się działo i klubowicze, którzy wejdą z nastawieniem na imprezę i wydawaniem kasy po normalnych cenach zostali. Uważam, że to zły ruch, który już tak rozpieści ludzi, że ciężko będzie wrócić do normalnych relacji cenowych, a po drugie wyczyści klubową kasę tak, że w wielu miejscach odbije się to na stawkach djów. Między tymi etapami, o których piszę powyżej był jeden taki, gdy restauratorzy mieli w miarę dobrze, była duża konkurencja, ale rynek był w miarę stabilny i każdy kto miał jakiś pomysł mógł egzystować wtedy to właśnie piwo w knajpach było po 10 czy 12 złotych, a ceny drinków dla wielu były zaporowe. Widać było, że jest za drogo, że ludzie odpływają z klubów, ale nikt rozsądnie na to nie reagował. No to los sprawił, że sprawiedliwość dziejowa odwróciła rolę i to teraz klubowicze żerują na właścicielach. Jak zwykle przetrwają najsilniejsi, którzy mają zaplecze finansowe, dobrą lokalizację i pomysły inne niż rozlewanie piwa za darmo. Piszę to, bo obecna sytuacja wcześniej czy później będzie miała wpływ na zarobki każdego kto w Krakowie gra. Są wyjątki i kluby, w których zawsze będzie się kręcić, ale 90% miejsc z "topowych" klubów z utęsknieniem czeka na powrót studentów. Muszą jednak pamiętać, że student to trudny klient, któremu gdy raz sprzeda się piwo po kosztach, nie będzie już za nie chciał zapłacić rynkowej ceny.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty