Kult

Ostatni raz Kazika słuchałem lat temu ileś tam w Tarnowie i w Nowym Sączu na plenerowych koncertach. Nadejszła więc chwila, aby po kilku latach przerwy sprawdzić co u niego słychać...
Tak więc wybraliśmy się do krakowskiego klubu Studio na koncert Kultu. Oprócz nas byli tam wszyscy... Byli spod znaku "muzyka przeciw rasizmowi", w koszulkach "blood&honour", były emo, były dziewczyny co koty jedzą i kościoły palą, byli joł i elo, byli nijacy studenci, były irokezy, modne pseudo-irokezy i tak dalej...
Czy to wina akustyki śmierdzącego klubu Studio, czy nagłośnienia nie wiem, ale Kazika nie rozumiałem i jego wokal brzmiał słabo. Ja tekstów nie znam, więc miałem problem, jednak dla jakiś 1200 osób to nie był żaden problem. Wszystko pięknie śpiewali, nucili i krzyczeli. A czym bardziej byli pijani, tym bardziej rozkręcała pod sceniczna machina pogo, która swym szalonym tańcem oddawała cześć Kazikowi. Muzycznie największe wrażenie zrobiła na mnie sekcja dęta, która miażdżyła system. Donośnie, z tzw. przytupem, bezpardonowo i do przodu. Coś takiego idealnie pasowałoby do dubstepów.
Ciekawym zjawiskiem jest panoszenie się kilkunastoletnich buntowników emo o twarzy i posturze żadkiej sraki, którzy otumanieni dwoma piwami są panami świata. To pokolenie, które żyje w wirtualnym świecie wypuszczone na wolność nie potrafi się kontrolować. Tak więc żygają to tu, to tam. Biegają, przewracają się, drą się i tak dalej. Nie jest to klasyczne upijane się jabolami znane ze szkoły średniej z lat 90tych. Teraz jest to turbo destrukcja dwoma piwami spowodowana szokiem, że oprócz tych wszystkich portali społecznościowych jest jeszcze normalny świat.
W ogóle dziwnie tak tam było, niby koncert, a w ubikacji tylko mocz czuć, nie ma tego charakterystycznego zapachu wydobywającego się z przysmolonej lufki, lub zamieniającej się w popiół bibułki.
Po twarzach i reakcjach zebranych w miare normalnych ludzi widziałem, że koncert się bardzo podobał. Mi w sumie tylko trochę. Ten słabo słyszalny śpiew Kazika mnie wkurzył.
Polecam każdemu raz na jakiś czas "zaliczenie" wydarzenia muzycznego z innej bajki, pozwala to patrzeć szerzej, rozwija i utwierdza w przekonaniu, że i tak jest się najlepszym...
Aaaa i nie zauważyłem, żadnego reportera z portalu typu "byłem, tam i na mnie patrzcie", czyli jednak ludzie potrafią chodzić i bawić się na imprezach ze względu na muzykę, a nie swoje zdjęcia publikowane w sieci.

Komentarze

Anonimowy pisze…
nice :)
Anonimowy pisze…
pisz do cholery czesciej te posty, za mało smiechu na tych polskich blogach!:)

Popularne posty z tego bloga

Lista utworów do ZAiKS i STOART

DJ/Animator podczas wydarzenia sportowego.

Freestyle. Reż. Maciej Bochniak, scen. Maciej Bochniak, Sławomir Shuty